Zniekształcone pojęcie ideału, perfekcji i doskonałości, jak również perfekcjonistyczny obraz osiągania dobrych wyników, to elementy zasilające mechanizm autosabotażu. Często stanowią usprawiedliwienie dla traktowania siebie i innych w sposób surowy oraz bezwzględny. Gdy przyjmujemy postawę samosądu i wciąż krytykujemy swoje osiągnięcia, wtedy oddalamy się od zrównoważonego wzorca zdrowego stosunku do siebie (i innych). Powtarzamy sobie: „powinienem to, powinnam tamto”. Takie programowanie umysłu tworzy brak miejsca na dystans, własną wyrozumiałość wobec samego siebie, ciepło, wsparcie, o miłości nie wspominając. Wtedy zapominamy, że dystans i obiektywizm to zdolność wzniesienia się ponad ograniczające nas przekonania. Zanika również chęć patrzenia na siebie, innych i świat, przez pryzmat Źródła Wszystkiego Co Jest, czyli z poziomu Istoty Światła – oczyma miłości bezwarunkowej i akceptacji, która rozumie, dostrzega i docenia doskonałość współistnienia wszystkiego we wszechświecie zgodnie z Naturalnymi Prawami. Oddając władzę nad sobą perfekcjonizmowi, stajemy się wrogiem dla samych siebie, wewnętrznym sędzią i krytykiem, najtrudniejszym przeciwnikiem w więzieniu myśli. Zamiast wspierać siebie, niszczymy swój osobisty potencjał i odcinamy się od życiodajnej siły tworzenia w biegunie Światła, jaką jest wewnętrzna zgoda, przyjaźń i akceptacja. Jednocześnie, wymagamy tej samej iluzji perfekcji od innych powodując, że tracimy wiarę w ich kompetencje, zaangażowanie i zdolność osiągania zadowalających efektów.
Skąd bierze się perfekcjonizm?
Mechanizm ten pojawia się najczęściej u ludzi, którzy już schodzą na Ziemię z programami na brak akceptacji, wsparcia, wyrozumiałości i docenienia, którym stawiano wysokie wymagania w dzieciństwie lub wręcz ich tresowano, których nie doceniano lub karcono surowo za popełnianie błędów, i którzy „muszą zasłużyć na miłość, akceptację, wsparcie, wyrozumiałość, nagrodę, itd.”, którym powtarzano, że „muszą być najlepsi” i „nie wolno spoczywać na laurach”. Pojawia się poczucie bycia niewystarczająco dobrym, co wtłacza w schemat braku zadowolenia, stwarza trudności w odczuwaniu pełnej satysfakcji i spełnienia. Tacy ludzie popadają w perfekcjonizm, ponieważ „tylko, jeśli robię coś wystarczająco dobrze, jest z tego pożytek”, „wolno wyrażać mi tylko doskonałe myśli i uczucia”. Gdy popadamy w obsesję poprawiania, ulepszania, doskonalenia, wtedy żyjemy w pułapce przekonania, że nie da się osiągnąć doskonałości. Pojawia się skłonność do myślenia, że jeżeli coś zaistniało, to zawsze da się to poprawić, zatem nie jest to doskonałe. Skoro udało się to osiągnąć, to znaczy, że to już nie jest ideałem. Ideał urasta wtedy do rangi czegoś nieosiągalnego, do czego możemy jedynie dążyć. Zapominamy, że wszystko jest doskonałe takie, jakie jest, ponieważ każdy element rzeczywistości idealnie odzwierciedla nasze przekonania i potrzeby rozwojowe. Cały mechanizm działania Wszechświata jest doskonały, ponieważ stwarza idealne warunki dla swobodnego rozwoju „niedoskonałych” istot, które spotykają idealnie dopasowane energie, ludzi i sytuacje, będące perfekcyjnym drogowskazem oraz lekcją Światła i Miłości, dzięki którym wszyscy możemy rozwijać się i poszerzać horyzonty, podnosić jakość swojego życia oraz zrównoważyć się z naturalnymi, zdrowymi wzorcami.
Perfekcjonizm zapewnia etat dla wewnętrznego krytyka i surowego sędziego
„Ja to zrobię najlepiej”, „inni zawsze coś schrzanią”, „pewnie i tak nie będę zadowolony” to pułapki ego, które wtłaczają nas w podświadome wywyższanie się ponad innych. Jednocześnie, nie pozwalamy innym zrobić coś na medal albo wystarczająco dobrze, bo jesteśmy przekonani, że my zrobilibyśmy to lepiej, lub wątpimy w to, że będziemy usatysfakcjonowani, gdy ktoś to zrobi zamiast nas. W ten sposób, ci, którzy zazwyczaj robią coś bardzo dobrze, popełnią błąd robiąc to dla perfekcjonisty, lub zrobią to „na odwal się”. Naszą perfekcjonistyczną postawą przyciągamy sobie sytuacje, w których jesteśmy obsłużeni gorzej, inni zawodzą nasze oczekiwania i nie spełniają standardów, które odpowiadają naszym wymogom. To staje się źródłem frustracji, złości, negacji, protekcjonalizmu, krytykanctwa, ironii, a nawet pogardy i nienawiści. Praktycznie nie da się zadowolić perfekcjonisty, ponieważ on we wszystkim znajdzie coś, do czego można się przyczepić i z powodu takiego nastawienia generuje sytuacje, w których ma okazję wyrazić swój brak zadowolenia, oburzenie, irytację i rozczarowanie. Podświadomie, perfekcjonista dowartościowuje się w ten sposób. Czuje się lepszy od ludzi niedbałych, roztargnionych, pozbawionych zmysłu perfekcji, organizacji czy dobrego gustu. W zasadzie, perfekcjonista jest dumny z tego, że trudno go zadowolić, traktując to jako oznakę profesjonalizmu, dobrego smaku, wykwintności, wyjątkowej dokładności i wrażliwości na poziom jakości. Nie godzi się na partactwo i bylejakość, wymagając od siebie i innych perfekcji. Często wyraża swoje niezadowolenie wprost i bez ogródek, ignorując uczucia innych. W rzeczywistości, to jest negatywny schemat, który dokarmia wewnętrznego krytyka i surowego sędziego, a często również kata i ofiarę.
Wewnętrzny aparat kontroli
Często taka postawa prowadzi do wytworzenia wewnętrznego sytemu kontroli, a nawet całego aparatu przymusu i sprawiedliwości, w którym główną funkcję pełni sędzia i krytyk. Mają oni zapewnić właściwe wykonanie zadań i egzekucję obowiązujących w tym systemie praw, tworząc iluzję bezpieczeństwa przed ryzykiem popełnienia czynu zabronionego. W ten sposób, tworzymy sobie własne państwo policyjne i więzienie myśli, w którym wewnętrzny krytyk ocenia nasze czyny, a surowy sędzia feruje wyroki i wymierza nam sprawiedliwość.
Mechanizm perfekcjonizmu i wspierające go systemy często stanowią całą fasadę – fałszywą tożsamość, poprzez którą próbujemy udowodnić sobie lub innym, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, odpowiedzialni, godni zaufania, pochwał lub podziwu. Pod tą fałszywą maską ukrywa się zazwyczaj lęk przed popełnieniem błędów i pomyłek oraz negatywny rezonans z ułomnością. Tak naprawdę, trudno nam zaakceptować niedoskonałość, którą postrzegamy jako źródło życiowych porażek i nieszczęść. Te lęki często tkwią na poziomie Duszy, która z powodu wcześniejszych doświadczeń, tworzy wcielenia coraz bardziej zafiksowane na uniknięcie błędów, które (w jej odczuciu) mogłyby doprowadzić do dramatu lub katastrofy. Często największymi perfekcjonistami i kontrolerami okazują się ci, którzy sami popełnili błędy, które (w ich ocenie) zniszczyły im życie lub znacząco zaważyły na ich wizerunku, a także ci, w których jest ogromny głód miłości i akceptacji oraz poczucie bycia niedocenionym. Często, obecna jest wręcz nienawiść do wszystkiego, co w jakiś sposób jest ułomne.
Niechęć do porzucenia aparatu kontroli wiąże się z lękiem przed innym rodzajem motywacji do tego, by wykonywać zadania „z należytą starannością”. Obawiamy się, że gdy zabraknie nam narzędzia przymusu, trudno będzie „utrzymać siebie w ryzach”. W ten sposób zasilamy obraz siebie, w którym potrzeba nam bata lub innego rodzaju negatywnego motywatora, aby coś ze sobą zrobić pożytecznego, lub po prostu działać uczciwie i zaangażowaniem.
Sabotaż zdrowego stosunku do siebie i miarowego postępu
Gdy stawiamy sobie wciąż coraz wyżej poprzeczkę i surowo oceniamy nasze dokonania, wtedy nie potrafimy ani dostrzec, ani docenić miarowych postępów, które poczyniliśmy. Skupiamy się na tym, co wydaje nam się, że już powinniśmy osiągnąć, zamiast na tym, co nam się udało. W ten sposób, nie tylko bagatelizujemy swoje dokonania, lecz także sabotujemy czas kontemplacji osiągnięć i satysfakcję z tego, co realnie i obiektywnie warto docenić. Takie podejście wręcz wyklucza postawę wspierającą, akceptującą i doceniającą. Cały ten mechanizm perfekcjonizmu jedynie oddala nas od zdolności do bycia swoim najlepszym przyjacielem. Brak własnej akceptacji i wsparcia sprawia, że trudno nam wspierać i akceptować w pełni innych. Zazwyczaj mamy swoje zdanie na każdy temat i w myślach negatywnie oceniamy innych. Tworzy się błędne koło osądzania i wiecznego braku pełnego zadowolenia.
Zamach na autentyczność, szczerość i swobodę działania
Perfekcjonizm zasilany wewnętrznym aparatem kontroli i sabotażem zdrowego stosunku do siebie jest jednym z najsilniejszych źródeł niszczących w nas autentyczność, uczciwość i szczerość. Odbiera nam swobodę istnienia i działania oraz radość życia i tworzenia, która jest przecież główną pozytywną siłą sprawczą w naszej rzeczywistości. Życie budowane na tego typu mechanizmach sabotujących, praktycznie odcina nas od wewnętrznego płomienia i sensu człowieczeństwa, jakim jest doświadczanie miłości, radości i swobodny rozwój. Gubimy ten sens i istotę rozwoju opartą na postawie Istoty Światła.
Każdy mechanizm, który próbuje nas odzierać z przyrodzonego prawa do wolności, odczuwania lekkości, przyjemności, swobody i radości, jest jedynie tworem pasożytującym na naszej życiowej energii i ograbiającym nas z witalności. A przecież wszystko, co wartościowe i trwałe w życiu można zbudować jedynie w sposób autentyczny, uczciwy, radosny i przyjemny.
Zacznij proces uzdrawiania od stosunku do siebie:
Inne teksty, które mogą Was zainteresować (kliknij w tytuł, aby przejść do treści artykułu)
- Mechanizmy autosabotażu pracy z przekonaniami
- Rozwój i praca ze sobą – po maśle zamiast pod górę
- Język autosabotażu – siła sprawcza myśli i mowy
- Mity o pozytywnym myśleniu
- Wzorce uwagi. Dyspozycja życiową energią
- Blokady na związki i w związkach
- Magazyn zawiedzionych oczekiwań
- Iluzja „przebudzenia”
- Pisanie listów i wiadomości jako forma indukcji i uwalniania emocji
Dostrzegasz wartość wiedzy publikowanej na blogu Crystal Arya?
Wesprzyj utrzymanie strony, rozwój bloga i newslettera