ILUZJA POCZUCIA WARTOŚCI

Poznaj zdrowe miary i wskaźniki wartości oraz główne mechanizmy zniekształcające zdrowe poczucie wartości - własnej, innych, tego co ile jest tak naprawdę warte.

Miary i wskaźniki wartości

Istnieją różne miary i wskaźniki poczucia wartości. Brak zdrowej i naturalnej miary (opartej na autentycznej wartości według zdrowych, naturalnych wzorców istnienia i funkcjonowania) prowadzi do świadomości braku i ubóstwa. Staje się przyczyną wielu sztucznie wytwarzanych konfliktów i nieporozumień w relacjach oraz na polu konsumpcyjnym, dotyczącym np. wyceny talentów, umiejętności, wkładu pracy, produktów i usług. 

Patologie w pojęciu wartości stają się również czynnikiem napędzającym traktowanie siebie samego i innych w sposób powierzchowny. Pojawia się podejście przedmiotowe, perfekcjonistyczne, bezwzględne, surowe, uwięzione w analitycznych miarach przydatności i wskaźnikach wydajności, które zaciemniają autentyczne poczucie siebie jako pełnowartościowej, kompletnej Istoty Mocy oraz zdrowe poczucie, co ile jest tak naprawdę warte. 

To wszystko prowadzić może do wzmacniania w sobie blokad, które utrudniają nam stawianie i osiąganie ambitnych, wysokich, wielkich celów. To, co sprawiać może, że Twoja świadomość nie jest przygotowana na przyjęcie większej Obfitości (radości, lekkości, Miłości, szczęścia, przyjemności, spokoju, sukcesu, materialnego dostatku, itd.),często związane jest z brakiem zdrowych miar i wskaźników wartości. Wówczas pojawiać może się podświadomy lęk, że nawet jak doświadczysz więcej, to zmarnotrawisz szanse, dary i zasoby. Żyjesz wtedy w przekonaniu, że lepiej godzić się na mniej i nie mierzyć za wysoko. 

To wszystko może sprawić, że zupełnie zapomnisz, jak to jest czuć się Wolną Zdrową Istotą Mocy, której naturalnym stanem jest spełniona samorealizacja. Poczucie pełni i zaspokojenia zastąpi wieczny niedosyt satysfakcji i głód spełnienia. Poczucie, że zasługujesz na wszystko co najlepsze, stanie się pustym frazesem, który wzbudza tylko cynizm, frustrację lub bezradność. Lecz możesz nauczyć się od nowa tego, jak wrócić do zdrowych miar i wskaźników wartości, jak odzyskać neutralną postawę wobec wszystkiego, co wcześniej zatrzymywało Cię w świadomości braku. Zaczynając od fundamentów istnienia i uczciwej identyfikacji swoich nawyków mentalnych i emocjonalnych, zyskujesz solidną bazę wspierającą Cię w przejściu do świadomości „Ja – Istota Dobrostanu”.   

„You’re a human being, not a human doing”

Powszechną pułapką mentalną i emocjonalną jest nawyk miary i oceny poczucia wartości człowieka przez pryzmat tego, co robi: jaką pracę wykonuje (lub nie), jakie spełnia funkcje społeczne (lub nie), działania, osiągnięcia, zdobywanie, przydatność. Tu pojawia się też słynne „być, czy mieć?”. Trudno mieć, jak się nie jest. 

Mechanizm uwikłania w schemat „robić, robić” zwraca naszą uwagę na cenne zjawisko. Z inspiracją i wyjaśnieniem przybywa język angielski, w którym bardzo wymownie zobrazowana jest esencja tej lekcji: „You’re a human BEING not a human DOING” (w wolnym tłumaczeniu sensu tej wypowiedzi: Jesteś żywą istotą a nie robotem).

Przyjrzyj się zatem, na ile zachowujesz się jak żywa istota, a na ile jak robot? Na ile żyjesz według uniwersalnych wartości żywych istot, a na ile według miar dla rzeczy, zasad dla biorobotów, oprogramowania dla maszyn, wartości bytów z częstotliwości cienia? 

Przyglądając się mechanizmom działania energii myśli z poziomu naturalnych i zdrowych wzorców istnienia można zauważyć, że ten kto naprawdę JEST, to ma. Ten, kto naprawdę JEST, pozostaje w naturalnym poczuciu siebie jako pełnowartościowej istoty, bo jest a nie dlatego, że coś robi (lub nie). Wie, że nie musi uzasadniać swojej obecności. Ona już została uzasadniona, ponieważ otrzymał Dar Życia. Ocena tego, na ile zasługujemy na Miłość, Dobrostan, uwagę, wsparcie, wypoczynek, itd., już u podstawy zawiera błąd założeń. Sam fakt, że żyjesz, że jesteś istotą obdarzoną Darem Ziemskiego Życia, daje przyrodzone prawo do Miłości i Dobrostanu, gdyż to jest pierwotną Istotą Stworzenia.  

BYĆ, oznacza świadomość reprezentującą poczucie Jedności. Ta świadomość wyrażana jest nie tylko przez wiedzę i zrozumienie, ale przede wszystkim „poczucie”. Gdy czujesz się „kimś”, „czymś” lub „jakoś”, to dla Ciebie tak właśnie jest. W tym właśnie jesteś, tam wkładasz swoją obecność, to zasilasz lub wzmacniasz swoją życiową energią i uwagą, taki komunikat i zamówienie wysyłasz do Wszechświata. Im bardziej czujesz się „jakaś”, „taki”, albo, że „jest właśnie tak, a nie inaczej”, tym bardziej prawdziwe i realne będzie dla Ciebie to poczucie, ponieważ to prawdopodobnie na bieżąco materializuje Ci się w zgodzie z Twoim zamówieniem. 

Poczucie realności nie musi być równoznaczne z autentyczną wartością (którą widać z poziomu Źródła Wszystkiego Co Jest, poza iluzjami wiedzy i mocy). Poczucie realności mówi o zaangażowaniu w daną koncepcję, np. co jest jakie. Zdolność rozróżnienia prawdziwej natury od iluzji wartości wynika z przyjętych przez nas wzorców istnienia i funkcjonowania. Im lepiej osadzeni jesteśmy w tych naturalnych i zdrowych, tym bardziej naturalne, intuicyjne i trafione staje się poczucie wartości. Wynika to z dostrojenia do częstotliwości Mądrości Wszechświata, która daje nam szerszą perspektywę, możliwość wglądu na głębszym poziomie, odcedzenia przypuszczeń od autentycznej natury tego co jest. Stąd biorą się tzw. lekcje Światła i Miłości. Ich rolą jest przybliżyć nam autentyczną wartość i sens sytuacji, których uczestnikami jesteśmy. Po to, by zweryfikować przyjęte przez nas wzorce istnienia i programy mentalne. Możemy odrzucić to, co przestało służyć dla Najwyższego Dobra, czyli oddala nas od Istoty Dobrostanu – poczucia Jedności, Miłości, Harmonii oraz autentycznej wartości.  

Bogactwo-ubóstwo

Świadomość dostatku tworzy bogactwo, świadomość biedy generuje jeszcze więcej ubóstwa. Można spierać się o nomenklaturę biegunowości bogactwa i ubóstwa, jednak w naturalnym i zdrowym wzorcu tych pojęć, obejmują zarówno duchowe jak i materialne aspekty Obfitości. Stąd bogaci w materialnym sensie mogą być dalej ubodzy, ponieważ trudno im dostrzec duchową majętność i odkrywają, że pieniądze same w sobie nie mają żadnej wartości, bo nie da się kupić tego, co w życiu naprawdę wartościowe. Ubodzy materialnie mogą często poszczycić się duchowym bogactwem, choć jeśli wypierają materialny wymiar życia na Ziemi, to ich pojęcie duchowego bogactwa rozmija się ze zdrowym wzorcem. Sztuka życia to równowaga aspektów duchowych i fizycznych, która daje nam poczucie spełnienia. Polega na połączeniu się w sobie ze wzorcem Jedni – współpracy doskonale uzupełniających się przeciwieństw i wolnością od wywyższania jednego ponad drugie.  

Poczucie

Często „poczucie” może wydawać się abstrakcyjne i trudne do skompresowania w racjonalne ramy analitycznego pojęcia. Czucie jest jak łączność, która sprawia, że obejmujemy także niewiedzę, nieświadomość i to, co nienamacalne, niewyjaśnione, wymykające się z fizycznych ram zrozumienia i postrzegania tylko przez podstawowe pięć zmysłów. Analityczny umysł buntuje się, ponieważ odrzuca czynnik wiary i zaufania, który jest względny. Haczyk tkwi w pozwoleniu sobie by to, co działa dla Najwyższego Dobra, było najlepszym z możliwych wariantów i działało doskonale w naszej rzeczywistości. Bo czemu nie? 

Mniej ważne staje się to, jak z zewnątrz (analitycznie i statystycznie) ocenić można „stan faktyczny”, ponieważ to Ty całe życie żyjesz ze sobą i swoim poczuciem. To, na jakie poczucie sobie pozwalasz, bezpośrednio kształtuje charakter Twoich osobistych doświadczeń, a dokładniej: Twój osobisty stosunek do tego co jest. Kluczem do rozwijania zdrowego poczucia wartości oraz ważności są wzorce istnienia i funkcjonowania, a nie statystyka doświadczenia, które powstało przecież na jakimś wzorcu.   

„Byt kształtuje świadomość”

To powiedzenie rozumiane jest dwojako. Z jednej strony, istnieje interpretacja zakładająca warunek, w którym „im wyższa jakość życia, tym większa szansa na rozwój świadomości”. W tym kontekście uzależnia się edukację i dobrobyt (utożsamiany z siłą nabywczą) z czynnikiem wpływającym na poziom świadomości. To jeden z głównych postulatów, za pomocą których cywilizacja zachodnia upoważniła się do „ucywilizowania” ludów tubylczych, ignorując i niszcząc ich rdzenną kulturę opartą na życiu w harmonii z przyrodą. Samo życie pokazuje, że jedno może być niezależne od drugiego. Nie zawsze sprzyjające uwarunkowania zewnętrze prowadzą do wzrostu świadomości i na odwrót. Dzieje się tak, ponieważ autentyczny pęd do rozwoju świadomości pochodzi z wewnętrznej potrzeby, zamiast z zewnątrz. Okoliczności i uwarunkowania zewnętrzne są natomiast cenną inspiracją i informacją zwrotną o naszych przekonaniach, których możemy nie być świadomi.  

Z drugiej strony, interpretacja bliższa pojęciom pochodzącym z Czystego Światła reprezentuje pogląd, w którym im bardziej rozwinięta świadomość, tym głębsze poczucie bytu rozumiane jako umiejętność BYCIA – wyrażania swoją świadomością wibracyjnego odpowiednika Dobrostanu.

W tym miejscu warto zastanowić się nad kluczowymi pojęciami i obrazami, które za nimi stoją: 

Świadomość – czym jest? W naturalnym i zdrowym wzorcu, chodzi o poziom zestrojenia z Mądrością Uniwersum. To naturalna umiejętność poczucia, odbioru, przetworzenia i odzwierciedlenia na co dzień harmonii z Naturalnymi Prawami i wariantem zrównoważonym. Elementem rozwoju stają się zatem świadome procesy pracy ze sobą nakierowane na uzdrawianie tego, co oddala nas od tej umiejętności. Im wyższa świadomość, tym większy poziom integracji ze zdrowymi wzorcami istnienia. Im wyższa świadomość, tym większa umiejętność neutralnego objęcia wszelkich zjawisk o naturze patologicznej, pasywno-agresywnej.   

Istota i Byt – Warto wiedzieć, że w języku światła słowo „byt” odnosi się raczej do bezdusznych myślokształtów, dla rozróżnienia ich od żywych istot (Dusze kreujące formy). W pracy Czystym Światłem często możemy obejrzeć z poziomu Źródła różne astralne byty kontrolujące świadomość żywych istot. Byty te nazywa się mrocznymi istotami (np. mroczna istota strachu, mroczna istota nałogu, mroczna istota ubóstwa, mroczna istota cierpienia, itp.). W tym kontekście nie chodzi o żywą istotę, a o mechanizm kontroli i manipulacji, sedno, meritum. Z kolei sednem i meritum żywej istoty jest Dusza, której obecność świadczy o pochodzeniu z Czystego Światła. Brak Duszy przekształca żywą istotę w byt. Byty służą gadziej mentalności, częstotliwościom astralnym, są raczej z natury pasożytami zaprogramowanymi do działania na szkodę Istot Światła.   

Umysł człowieka owładniętego przez mroczny byt zanurzony jest w dualizmie, uwięziony m.in. w poczuciu niemocy, osądzie, żalu. Taki człowiek staje się niewolnikiem emocji, zamiast ich Świadomym Obserwatorem. Dla niego mroczna istota jest bardzo żywym zjawiskiem. Człowiekowi uwięzionemu w takiej sytuacji brak świadomości, że byt jest martwy i ożywia go jedynie cudza energia życiowa (nadaje mu władzę i moc wpływu). W tym mechanizmie moc, władza i wartość nadawana bytom – pasożytom energetycznym jest demonizowana, wyolbrzymiana i stawiana ponad autentyczną moc Istoty Światła. Wszelkie poczucie wartości ulega totalnemu odwróceniu w stosunku do naturalnych, zdrowych wzorców istnienia i funkcjonowania, zatem staje w oporze do Naturalnych Praw Wszechświata. Przez to zasilane jest wszystko, co niszczy życiodajną energię Dobrostanu. Powstaje paradoksalna intencja i schemat, w którym działamy z poczucia braku, dążąc do jego wypełnienia. Tak funkcjonują mechanizmy kontroli i manipulacji umysłem, zaprzęgając żywe istoty do służby wahadłom pasożytniczym. Istota świadoma autentycznej wartości (siebie i tego co jest), wolna jest od podatności na tego typu manipulacje, potrafi zachować spokój i dystans nawet w obliczu pandemii, ślepej agresji, mściwości i socjopatycznych sztuczek. 

Można zaobserwować ciekawe typy motywacji reprezentujące różne patologie powstałe w wyniku zniekształcenia wzorca poczucia wartości:    

Ci, którzy robią dla innych

Ciekawym przykładem zniekształcenia percepcji w temacie poczucia wartości jest powiedzenie: „tyle jesteś wart, ile możesz zrobić dla innych”. W zdrowym i naturalnym wzorcu istnienia najwyższą wartością jest Świadoma Obecność – pełnowartościowa i bezinteresowna, ponieważ tylko taka umożliwia nam działanie z poziomu autentycznej Mądrej Miłości, Najwyższego Dobra i Radości Istnienia. Ty jesteś Darem, czyli to jak Jesteś, a nie co robisz. To, czy coś robisz, nie definiuje Twojej autentycznej wartości jako żywej istoty. Być potrzebnym, przydatnym lub tolerowanym nie oznacza być kochanym. Gdy odmawiasz sobie przyrodzonego prawa do Miłości i Dobrostanu, godzisz się na ochłapy, czyli zgadzasz się na to, by Cię chciano z powodu Twojej użyteczności lub posłuszeństwa, bo wątpisz, że można Cię chcieć z Miłości – dlatego, że Jesteś. Ochłapożerstwo to także zgoda na mniej bazująca na lęku przed stratą lub spełnieniem. Może to powodować, że zamiast robić akurat, robisz więcej niż potrzeba a przyjmujesz za to mniej, niż Ci się należy (z perspektywy Mądrości Wszechświata, nie z poziomu Twojego widzimisię). 

Świadoma Obecność pozwala zweryfikować autentyczne potrzeby – żeby wiedzieć co, kiedy i jak zrobić (lub nie), aby było to działaniem dla Najwyższego Dobra. Najpierw kształtujemy w sobie poczucie pełni – jak to jest BYĆ Obecnym. Inaczej nie ma nas w sobie, więc nasze działania są powierzchowne, wybiórcze, ślepe, zatem trafione lub nie, potrzebne lub zbędne, efektywne lub rozproszone i jałowe. Tak powstaje m.in. iluzja Dobra i wsparcia. 

Ci, którzy tylko robią, rzadko tak naprawdę Są – w sobie dla siebie samych, i przez to nie umieją być w zdrowy sposób dla innych. Brak umiejętności obdarowania siebie i innych Świadomą Obecnością kompensowane może być działaniem, które ma stanowić dowód przytomności i zaangażowania. „Przecież tyle robię” – ale co z tego wynika w rozliczeniu równowagi wymiany energetycznej?

Ludzie, którzy bardzo wiele robią, ale nie ma ich Jaźni tam, gdzie są ich ciała, w praktyce mogą niewiele zdziałać na głębszym poziomie istnienia.

Przykładem takiej iluzji Dobra może być filantropia i niektóre kampanie charytatywne. Człowiek ikona wykorzystuje swój potężny zasięg, by zebrać ogromne sumy pieniędzy np. na „walkę z chorobą”. W kontekście naturalnych, zdrowych wzorców istnienia, taki cel przypomina zbiórkę na magazyn gaśnic, zamiast na ekipę, która zlikwiduje przyczyny wybuchu pożarów. Warto zastanowić się, co by się stało, gdyby ta sama moc społecznego zasięgu, autorytetu i perswazji została wykorzystana na kampanię edukacyjną, aby podnieść globalną świadomość na temat metod samouzdrowienia, aby większa część społeczeństwa mogła dowiedzieć się, czym tak naprawdę są choroby, skąd się biorą i w jaki sposób uzdrowić je bezinwazyjnie (bez trucia i okaleczania) oraz bezpowrotnie – czyli z poziomu mocy – uzdrawiając autentyczną praprzyczynę ich powstawania (czyli oprogramowanie umysłu). Wtedy zamiast zbiórek na walkę z efektami niewiedzy, ludzie mogliby zaangażować się w docieranie do autentycznych przyczyn swojej sytuacji. Problem pieniędzy i dramat kolejek na zabiegi oferowane przez medycynę śmierci sam by się rozwiązał. W dalekiej perspektywie, medycyna śmierci straciłaby popyt na rzecz rozwoju podejścia holistycznego – rozwoju w pełni świadomej kultury samouzdrawiania. W jeszcze dalszej przyszłości, następne pokolenia znałyby choroby tylko z lekcji prehistorii. 

Kolejnym przykładem iluzji dobroczynności może być zjawisko darowizn. Te złożone z podświadomą intencją kontrolowania innych i uzależniania ich od siebie, reprezentują biegun cienia Dobra. Dar z Czystego Serca nie jest obciążony warunkami. Nie prowadzi do potrzeby demonstracji roszczeń ze strony darczyńcy, nie skłania go do wymuszania czegokolwiek na kimkolwiek, ani nie wywołuje w obdarowanym poczucia zakłopotania, zobowiązania, przytłoczenia, niezręczności. Jeśli pojawia się poczucie rażącej niewdzięczności po stronie darczyńcy i prowadzi to do żalu lub szantażu emocjonalnego w kierunku obdarowanego, możemy być pewni, że nie było ich stać emocjonalnie na ten dar, ani nie była to dobroczynność, a trucizna – mechanizm kontroli i manipulacji przemycony świadomie lub podświadomie pod pozorem dobroczynnego daru. W takiej sytuacji prawdziwym darem jest lekcja odmawiania, która uczy nas rozpoznania: czym, jak, po co i z jaką intencją inni chcą nas obdarować – po co dla nas coś robią. Jakie mamy wzorce i przekonania jako darczyńcy i obdarowywani?

Warto również przyjrzeć się mechanizmom stojącym za innymi iluzjami „dobroczynności”. Osoby, które rozdają się energetycznie na lewo i prawo, aby udowodnić, że są dobrymi i szlachetnymi ludźmi, często znajdują sobie mechanizm kompensacji swoich nadmiarów i braków. Kompensacja poczucia, że dają innym z siebie dużo (lub zbyt wiele) może przejawiać się w formie potrzeby osądu i piętnowania tych, którzy nie rozdają jak oni. Charakterystyczna jest w tym przypadku skłonność do licytowania się na „dobroczynność” oraz skłonność do moralizatorstwa i opierania się wyłącznie na wtórnych moralnych prawach stojących w oporze do Naturalnych Praw Wszechświata. W ten sposób, fałszywi dobroczyńcy uzupełniają sobie nadmiary zaangażowania i braki energetyczne, dowartościowując się iluzją Dobra, które czynić próbują swoim kosztem.  

Ci, którzy żyją dla innych i za innych

Ta grupa stanowi rozwinięcie skrajności w patologii poczucia wartości. To ludzie, którzy nie tylko „robią dla innych”, lecz wręcz żyją tylko dla kogoś, zamiast dla siebie. Na tym polu prym wiodą nadopiekuńcze matki uciekające od siebie w życie swoich dzieci, rodzice z mottem „za swoje dziecko mógłbym zabić”, ludzie owładnięci głodem Miłości, którzy mylą obsesję z Miłością, wyrażając to w stylu „dla Ciebie zabiję się” oraz męczennicy składający swoje życie w imię idei. Brak poczucia autentycznej wartości Daru swego Życia prowadzić może do kompletnego poczucia bezwartościowości i przeznaczenia siebie do roli cudzego niewolnika lub ofiary. Jednak z pozoru ofiarni dawcy swego życia potrafią wypominać swoje poświęcenie tym, dla których żyją. „Całe życie Ci poświęciłam”, „tyle dla Ciebie zrobiłem, a ty jak mi się odwdzięczasz”, „gdyby nie Ty, byłbym teraz…”, „wszystko Ci oddałam, więc jak możesz mi robić coś takiego?”, itd. Ponadto, brak zdrowego wzorca wartości wiąże się często błędnym utożsamianiem dobroci i szlachetności z poświęceniem, ofiarą i cierpieniem. Jak można być dobrym i szlachetnym swoim kosztem, skoro w tym samym czasie jest się dla siebie okrutnym? Według zdrowego wzorca nie ma prawdziwego Dobra, jeśli coś dzieje się kosztem którejkolwiek ze stron. 

Ci, którzy żyją tak, jak im inni powiedzą

Kolejna grupa stanowi miękkie przejście pomiędzy tym i następnym typem patologii wzorca poczucia wartości. Są to osoby wytresowane od dziecka, by spełniać cudze oczekiwania. Najpierw spełniają oczekiwania rodziców lub opiekunów w zamian za uwagę, pochwałę i aprobatę. Praprzyczyną jest głód Miłości, a doświadczenie osobiste uczy, że na Miłość i wszystko, co dobre trzeba najpierw zasłużyć. Szybko uczą się również, że aby dostać to czego chcą, muszą odegrać rolę. W miarę tego, jak stają się mistrzami aktorstwa, zapominają kim tak naprawdę są, jakie są ich własne potrzeby, autentyczne marzenia i cele. Po wielu latach orientują się, że np. studiowali kierunek, który w ogóle ich nie interesował, poślubili kogoś, kogo nigdy nie wybrali sami z Miłości, a przez większość życia realizowali cudze ambicje i spełniali czyjeś kaprysy, dostrzegając w końcu, że nigdy nie żyli nie swoim życiem, a tylko przymierali głodem braku Miłości czekając na ochłap uczucia, szukając na zewnątrz substytutów tego, czego sami nie umieli sobie nigdy dać. 

Często za historiami tych, którzy żyją dla innych, za innych i wedle cudzych wytycznych, stoją karmiczne obciążenia, różnego rodzaju umowy na oddanie swego życia pasożytniczym bytom, np. z powodu lęku przed odpowiedzialnością za siebie i swoje uwarunkowania. Takie osoby czują, że nie wolno im żyć swoim życiem.  

Ci, którzy muszą się uwiarygodnić

Ta grupa reprezentuje kolejny przykład polaryzacji pomiędzy autentycznym poczuciem wartości, a jej iluzją. Stanowi przedłużenie grupy poprzedniej, ponieważ kompleks wiarygodności i potrzeba uwiarygodniania się również działa na tej samej zniekształconej intencji – skierowanej na zewnątrz. Oznacza to, że zamiast być autentycznym, bardziej zależy nam na zrobieniu dobrego wrażenia, spełnieniu cudzych norm i wyobrażeń. Taka intencja zanieczyszczona jest potrzebą manipulacji poprzez wpływanie na to, jakie chcemy zrobić na innych wrażenie, jak inni nas/ coś odbiorą, zareagują, co pomyślą, jaką opinię wydadzą. Będzie kciuk w górę, czy wyrok? Aprobata czy dyskredytacja i odrzucenie? 

Gdy kieruje nami kompleks wiarygodności, nie robimy nic dla siebie z poziomu czystej, niewinnej Radości Istnienia i swobody ekspresji Autentycznego Ja. W zastępstwie motywuje nas aprobata z zewnątrz, by móc poczuć się lepiej, zdobyć czyjeś wsparcie, zapewnić sobie lepszy wynik. To jest typowy mechanizm kontrolera. Szukamy tego wszystkiego na zewnątrz, bo sami uwierzyliśmy, że jesteśmy niewystarczający, by przyznać sobie wiarygodność we własnych oczach. Dlatego poszukujemy numeru 1 mistrza i autorytetu, pozwolenia i gwarancji, że to co czujemy, myślimy czy robimy jest właściwe, dobre, słuszne, itd.  

W kwestii manipulacji dla osiągnięcia pożądanego efektu, najmocniejszym przykładem takiej intencji są ludzie korzystający z czarnej magii, aby postawić na swoim. Do tej kategorii należą także rytuały spętania i przyciągania, ponieważ nie ma tu elementu czystej intencji działania dla Najwyższego Dobra, współpracy z synchronią i świadomej pracy ze sobą. Motywacją jest żądza zapewnienia sobie tego, czego pragniemy. Ten, kto postrzega takie „środki do celu” jako wiarygodne, stoi w otchłani zapomnienia, co ile jest tak naprawdę warte. 

Wracając do patologii poczucia wartości wyrażanej przez kompleks wiarygodności, ludzie z takim programem często stają się kolekcjonerami tytułów, dyplomów i certyfikatów. Ich niewyczerpany pęd do rozwoju zasilany jest potrzebą udowodnienia czegoś sobie lub innym. Choć często osiągają to, co postrzegane jest jako sukces i stają się autorytetami, dalej odczuwają brak zadowolenia, satysfakcji i trudno im zaspokoić głód akceptacji.

Wśród tej grupy wielu jest tzw. „wiecznych uczniów”, którzy mimo ogromnej wiedzy, często czują się jeszcze niewystarczająco dobrzy, wyedukowani i uzbrojeni w certyfikację, aby nazwać się profesjonalistami i przyznać sobie prawo do wiarygodności we własnych oczach. Potrafią przez lata odkładać przejście na zawodowstwo lub „na swoje”, uprawiając „travelerstwo kursowe” lub pracę poniżej swoich kwalifikacji, ukrywając liczne osiągnięcia i uciekając od uznania siebie jako zdolnej, kompetentnej, pełnowartościowej istoty, profesjonalisty lub eksperta. 

Po drugiej stronie tego bieguna stoją ci, którzy zaślepieni są tytułami i autorytetami. Jako swoiste uzupełnienie biegunowości wiarygodności, dobry przykład stanowią ludzie zafiksowani na program „bo pan profesor/ doktor tak powiedział”. Za wiarygodne i autentyczne przyjmują bezkrytycznie opinie „uczonych”, odrzucając często autentyczną mądrość, jeśli pochodzi ona od osób nieutytułowanych. W tej grupie ciekawy przypadek stanowią osoby, które wierzą, że jeśli pan w reklamie ma biały fartuch i występuje w tv, to na pewno wie, co mówi o lekach. 

Negatywny rezonans z poczuciem wiarygodności oraz konflikt autorytetu przejawia się również wtedy, gdy brak nam umiejętności, by od każdej napotkanej osoby nauczyć się czegoś wartościowego. Gdy nastawieni jesteśmy na Mądrość Wszechświata i Najwyższe Dobro, które są najwyższym istniejącym autorytetem i kompetencją, każdy człowiek może być dla nas dobrym nauczycielem, bez względu na to, czy jest autorytetem, czy ma kompetencje, czy postępuje mądrze. Gdy wchodzimy w relacje i sytuacje z czystą intencją i otwartością na Uniwersalną Prawdę, wówczas to ona nas prowadzi. Ponieważ patrzymy na to co jest przez pryzmat zgodności z naturalnymi, zdrowymi wzorcami. Od głupca nauczymy się mądrości, od ślepca jak patrzeć i widzieć, od socjopaty jak reagować w zdrowy sposób.  

Potrzeba uwiarygodnienia się nie musi być związana jedynie z nauką i wiedzą. Dotyczy wszystkiego, co wiąże się z poczuciem siebie jako pełnowartościowej istoty w ogóle, i w szczególe (w jakiejś sferze życia). Na bazie lekcji poczucia wiarygodności tworzą się różnorodne polaryzacje. Ciekawym przykładem jest biegun kobiecość – męskość. Męskie kobiety, które walczą z etykietą babochłopa, i zniewieściali mężczyźni (niekoniecznie metroseksualni, mogą być tacy tylko z charakteru), którzy rekompensują sobie nadmiar energii żeńskiej na rozmaite sposoby. Poszukiwanie poczucia wiarygodności w jakiejkolwiek sferze życia uczy, że zanim uda nam się stanąć w zdrowym wzorcu, potrzeba ujrzeć i przyjąć te cząstki siebie, które zwątpiły i wiecznie im czegoś brakuje, abyśmy mogli poczuć się wystarczający tacy, jacy jesteśmy.  

Podsumowując ten wątek, warto przyjrzeć się pierwotnemu obrazowaniu, które stoi za pojęciem WIARY-GODNY. Godność wiary wiąże się z zaufaniem do siebie, lecz także z ufnością wobec Mądrości Wszechświata, dla której zawsze jesteśmy ukochanymi dziećmi, nawet jeśli o tym zapomnieliśmy. Godny, czyli zasługujący na uznanie, stojący w szlachetności. Przyjęty, zaakceptowany i niekwestionowany. Dlatego warto odpowiedzieć sobie na pytanie: jaką mam korzyść z braku wiary w siebie? Jaką mam korzyść z umniejszania sobie i kwestionowania swojej wartości? Co mi to zastępuje? Czego potrzebuję, aby poczuć się godnym swojej własnej wiary w siebie? 

Ci, którzy ciężko pracują

Mechanizm kontroli przez wydajność pracy jest jednym z głównych mechanizmów sabotażu istoty Obecności. To specyficzne uczucie po całym dniu intensywnej aktywności: „zmęczony, ale zadowolony”, potrafi wpędzić nas w iluzję, że trzeba zasłużyć na odpoczynek. To jest klasyczny objaw mentalności niewolnika, dla którego wypoczynek jest nagrodą po ciężkiej pracy. W zasadzie, to nie jest nawet wynagrodzenie, ponieważ przeciążony organizm potrzebuje wytchnienia, by móc dalej wydajnie pracować.

Ludzie z tym programem często doświadczają wyrzutów sumienia, gdy przez dłuższy czas nic nie robią. Nie wiedzą jak korzystać z wolności, lekkości i przyjemności. Nie potrafią w pełnowartościowy sposób wypocząć ani się zrelaksować, ponieważ funkcjonują na programie przymusu „robić, robić”. Działa to jak gra, w której im więcej zrobią, im ciężej pracują, tym więcej kredytów poczucia własnej wartości zbiorą na karcie rozliczeniowej. Dzięki temu mają punkt odniesienia, by określić wartość siebie i innych. Ten mechanizm często generuje pogardę dla lekkości istnienia i utożsamianie jej z pasożytniczym nieróbstwem. Człowiek oddalony od zdrowego wzorca Świadomej Obecności i poczucia autentycznej wartości odczuwa trudność w pojęciu tego, jak wiele organizuje się, dzieje i robi na innych poziomach istnienia, gdy JESTEŚMY – wkładamy Jaźń w siebie, daną chwilę i w to, gdzie jesteśmy. Stąd m.in. powiedzenie „czasem robiąc mniej, więcej osiągamy”. Oczywiście, jak w każdym kontraście dualistycznych skrajności, „zarobieni” i „nieroby” tworzą naturalną biegunowość, w której jedni od drugich uczą się Akuratności zaangażowania w aktywność. Tymczasem, Świadoma Obecność jest poza tą polaryzacją, łącząc w sobie kwintesencję zdrowego podejścia do aktywności i pracy. Dzięki temu, działamy z poziomu mocy, zamiast siły. Nasza aktywność jest bardziej świadoma i nakierowana na Najwyższe Dobro, co przekłada się w praktyce na dobrą organizację, optymalizację, maksymalną efektywność. Oznacza to, że przestajemy tracić energię, ulegać rozproszeniu, więc przy minimalnym wkładzie energetycznym, generujemy maksymalne efekty. To właśnie Radość i Ochota sprawiają, że lekko i sprawnie coś nam idzie. Na wysiłku zawsze będzie trudniej, dłużej i z komplikacjami. 

Warto zauważyć, że w języku polskim słowo „zarobiony” oznacza zapracowanego, ale też jest przymiotem tego, któremu kolokwialnie „hajs się zgadza”. To obrazuje, jak bardzo jeszcze w mentalności Polaków zakotwiczony jest mechanizm utożsamiania majętności z ciężką pracą. W języku polskim funkcjonuje w temacie wiele sabotujących porzekadeł, np. „ciężką pracą ludzie się bogacą”, „im większa jest praca, tym są milsze znoje”, „żadna praca nie hańbi”, „jak praca dla chleba, tak modlitwa dla nieba”, „człek do pracy stworzon, ptak do lotu”, „kto chce nieba, cierpieć trzeba, a kto chce chleba, pracować trzeba”, „oszczędnością i pracą ludzie się bogacą”, „praca pozłaca”, „bóg bez pracy nic nie daje”. A chodzi o to, by żyć i pracować mądrze, a nie ciężko. 

Zjawisko to tłumaczy charakterystyczne narodowe wyczulenie na tematykę wyzysku, lenistwa, „kombinatorstwa” (słowo, które ciężko przetłumaczyć bezpośrednio niejednemu cudzoziemcowi). Skłonność do działania z poziomu radaru wykrywającego wszelkiego rodzaju cwaniactwo, pasożytowanie i nieuczciwość, jest mocno akcentowanym trendem w mentalności przypisywanej Polakom. Uwalniamy się z tego schematu, gdy zaczynamy dostrzegać wartość w tym, że można coś osiągnąć mądrze – bez większego wysiłku i poświęcenia. 

Ci, dla których prawdziwą wartość ma tylko to, co przychodzi z trudem

To grupa wynikająca z poprzedniego typu. Wiele osób żyje w przeświadczeniu, że to co przychodzi lekko i bez wysiłku jest mniej warte niż to, na co trzeba zapracować ciężko, w pocie czoła, opłacić wyrzeczeniami, krwią i blizną. Z punktu widzenia przepływu energii, trud, przymus, negatywne poświęcenie, itd. jest trucizną emocjonalną, ciężką i toksyczną wibracją. Sztuką jest osiągać efekty łatwo, na energii Radości i lekkości, ponieważ to są jedne z najwyżej wibrujących częstotliwości wzmacniających w pozytywny sposób energię Życia, pomnażające energię Dobrostanu i Obfitości. Jeśli coś nam przychodzi lekko, jest to cenny dar. Paradoksalnie, często patrzymy na innych i mówimy „ten to ma lekko”. Brak umiejętności doceniania swoich darów, talentów i predyspozycji, dzięki którym coś nam idzie lekko, prowadzi do odwrócenia percepcji autentycznej wartości. To, co wymaga od nas nadludzkiego wysiłku i wpędza nas w mechanizmy ciężaru oraz trudu, skażone jest energią toksyczną, sabotującą. Jest informacją zwrotną od Wszechświata, który sygnalizuje: idziesz pod prąd! Jeśli się zmagasz, źle to robisz – masz w sobie opór na zdrowe podejście, albo masz tego nie robić. 

Ci, którzy są w nie-bycie

Jest to grupa dopełniająca biegun „zarobionych”. Ludzie w niebycie nie widzą siebie, więc nie widzą też innych i tego co jest. Osoby z tym programem także nie znają istoty Świadomej Obecności, więc nie potrafią wykorzystać swojego „nieróbstwa” w konstruktywny sposób. W tej grupie możemy zaobserwować wszelkie patologie związane m.in. z oportunizmem oraz nadużywaniem władzy, mocy, pozycji, wpływów (czyli tzw. „karma władzy”). Niebyt jest ucieczką od rzeczywistości, a konkretnie od dojrzałości emocjonalnej i odpowiedzialności za siebie. Osoby z tym programem często lubią powtarzać „niech samo się zrobi” (i nie wynika to z podążania za przewodnictwem Naturalnych Praw). Lubią delegować innym wszystko, co się da i unikać zaangażowania. Zawsze sprawiają wrażenie nieobecnych, niezainteresowanych i pogrążonych w swoim świecie, lub stać ich tylko na powierzchowną, cząstkową uwagę. Budzą się tylko na czas orientacji w okolicznościach i angażują wtedy, gdy mogą coś zyskać kosztem innych. Lubią drogi na skróty i magicznie cudowne rozwiązania, dzięki którym mogliby zwolnić się z uczciwego zaangażowania. W tej grupie znajdziemy także ludzi, którzy oczekują, że uzdrowiciel ich uzdrowi – zrobi hokus pokus albo wykona za nich całą pracę, którą mają do wykonania ze sobą. Oczekują sztuczek i fajerwerków, zamiast rozwiązań zgodnych ze zdrowymi wzorcami istnienia.

Warto wiedzieć, że skłonność do ucieczki w niebyt u podłoża ma mechanizm kompensacji tęsknoty za Pra Łonem (Pra Matką, pra pokarmem).

Ci, dla których zwykle wysoki standard to „za drogo”

Jak często łapiesz się na tym, że cena produktów lub usług wydaje Ci się „za drogo”? Przyjrzyj się reakcji: na ile wchodzisz w mechanizm „nie stać mnie”? Czy doznajesz świętego oburzenia, że inni się cenią, bo Ty byś nie mógł? Dlaczego Cię nie stać? Dlaczego godzisz się na mniej? Dlaczego zapominasz, że kupując coś, inwestujesz w siebie, czyli płacisz sobie?

Programy na skąpstwo i ubóstwo często mają w praprzyczynie nie tylko głęboko wrośniętą świadomość niedostatku, lecz także poczucie braku zasługiwania na luksus, komfort i przyjemność. Do tego dochodzi brak zdrowego wzorca poczucia wartości i jakości, na które składa się m.in. czas, wiedza, zaangażowanie, czystość intencji, jakość energetyczna, jakość wykonania, jakość materiałów, estetyka, pomysłowość czy patent.    

Dopóki żałujesz sobie i innym, skazujesz się na życie w ciągłym braku i oporze na pełnię Obfitości. Ludzie, którzy wydają lekko, życzliwie i ze świadomością autentycznej wartości (oraz tego, czym tak naprawdę jest Obfitość, jak ją tworzyć i przyjmować) wiedzą, że szczodrość generuje szczodrość. Można powiedzieć, że ten, kto zdrowo i trzeźwo ceni sam siebie oraz tak samo docenia innych, odkrył klucz pomnażania energii Dobrostanu (który jest czymś znacznie więcej niż materialny dostatek).

Ciekawym przykładem patologii wzorca poczucia wartości jest konflikt pomiędzy tymi, którzy uważają, że „praca z energią to nie praca i powinna być za darmo”, a tymi, którzy żyją w zdrowym wzorcu wartości energii i pracy z energią. Ludzie z programami na rozdawnictwo energetyczne piętnują tych, którzy za dzielenie się wiedzą, mocą i wsparciem pobierają uczciwe wynagrodzenie, ponieważ to jest ich praca. Zdrowa granica zachowania równowagi energetycznej zawsze jest widoczna poza iluzjami wiedzy i mocy, dlatego dla osób osadzonych świadomością w Czystym Świetle naturalne jest rozróżnienie, kiedy i jak wyceniać swoją pracę, czas, zaangażowanie, a kiedy udzielić wsparcia nieodpłatnie i bezwarunkowo. 

Ochłapożercy i sympatycy ascezy często też gardzą wysoką jakością, którą postrzegają jako zbytek. Brak poczucia autentycznej wartości sprawia, że swoje życiowe potrzeby i fantazję ograniczają do minimum, szczycąc się fałszywą skromnością, gospodarnością i zdolnością adaptacji do biedy, utożsamiając taką postawę z uczciwością i szlachetnością. Na ile taka przesada pozwala w pełni rozwinąć skrzydła ukrytego potencjału? Czy na pewno został tu uwzględniony i doliczony koszt psychiczny, jaki zawsze idzie za poczuciem ograniczenia i wyrzeczeniami? Jak w takich warunkach celebrować swoją Istotę Światła? Jak okazać sobie szacunek, wdzięczność, poczucie zasługiwania na wszystko, co najlepsze?

Ci, którzy mierzą swoją wartość poprzez sukces społeczny, prestiż, cudze opinie i wyobrażenia

Dopóki traktujesz cudze opinie lub krytykę jako miarę i wskaźnik swojego poczucia własnej wartości, żyjesz w sabotującej iluzji. Taka postawa prowadzi do poszukiwania aprobaty na zewnątrz i generuje potrzebę spełniania cudzych oczekiwań w zamian za iluzję Miłości, uwagi, szacunku, wsparcia, aplauz, itd. W ten sposób, można zapomnieć kim naprawdę jesteś i jakie są Twoje autentyczne potrzeby, własne pragnienia, marzenia i cele. Nie zadowolisz wszystkich i nie jest Twoją rolą zadowalanie kogokolwiek oprócz siebie (w zdrowym tego pojęciu). Zdrowe poczucie własnej wartości zaczynasz budować wtedy, gdy nabierasz neutralnego stosunku do cudzych wyobrażeń, opinii, oczekiwań i sugestii. Przestajesz traktować je jako wyrocznię i nadawać im moc definiowania Twojej wartości. W niektórych procesach rozwoju chodzi także o akceptację, gdy w Twoim odczuciu inni oceniają Cię niesprawiedliwie, próbują przyszyć Ci etykietkę, a nawet celowo przypisują Ci nieprawdziwe informacje. Pozwól na to, aby każdy myślał o Tobie co chce, ponieważ inni widzą w nas często to, czego nie chcą dostrzec w sobie. Pogódź się z tym, że nie każdy ma w intencji widzieć wszystko tak, jak to widać w świetle Uniwersalnej Prawdy. Pogódź się z hipokryzją i zaakceptuj brak emocjonalnej dojrzałości. Jednocześnie pozwól innym widzieć Twoje Autentyczne Ja, Twoją Istotę Światła, lecz nie martw się, gdy inni nie są w stanie jej dostrzec. Być może nie widzą sami siebie, więc Ciebie też.   

W tej grupie znajdują się także ci, którzy mierzą swoją wartość poprzez możność spełnienia społecznych oczekiwań sterowanych z poziomu medialnego, konsumpcyjnego obrazu „sukcesu”, który utożsamiają z tym, co ma im zapewnić szczęście i uznanie. Na pełnię tego obrazu składa się stała dobrze płatna praca, rodzina, własny dom ze spłaconą hipoteką, doby samochód ze spłaconym leasingiem, nowoczesne gadżety, egzotyczne wycieczki, itd. Można to wszystko zdobyć i odkryć, że to nie przynosi autentycznego szczęścia na dłuższą metę, ponieważ szczęście nie jest towarem, który się zdobywa lub nabywa, a stanowi uniwersalną jakość, raczej wewnętrzne poczucie, którym można tylko się poczuć – stać – BYĆ – bez względu na stan cywilny, ilość posiadanych dóbr lub poczucie braku czegokolwiek, co może podnieść nasz społeczny status i poczucie prestiżu. Często zapominamy również o tym, że większa siła nabywcza oznacza więcej zobowiązań, odpowiedzialności i przede wszystkim naszej życiowej energii. Nie zawsze to, co daje materialne poczucie luksusu zrekompensuje nam wkład energetyczny i koszt emocjonalny (np. stres, lęk przed stratą), który ponieśliśmy, aby materialnie wzbogacić się i utrzymać taką jakość życia. Warto zatem zadać sobie pytanie, czy nasza Radość Istnienia i Tworzenia pozostanie dziewicza, niewinna i nienaruszona, jeśli zdecydujemy się ponieść wysokie koszty energetyczne i emocjonalne związane z pewnymi działaniami w materii?  

Prawdziwy sukces i zdrowa ambicja to być spójnym wewnętrznie, autentycznym i zdolnym do reagowania w zdrowy sposób bez względu na charakter naszych doświadczeń i emocji im towarzyszących. Prawdziwy sukces jest wtedy, gdy stać Cię emocjonalnie na Twoje wybory i doświadczenia. Gdy możesz sobie powiedzieć, że za każdym Twoim zamiarem stoi 100% czysta intencja. Gdy stać Cię emocjonalnie na coraz więcej przy coraz mniejszym ryzyku stresu, żalu, rozczarowania, poczucia straty, itp. 

Ci, którzy utożsamiają poczucie własnej wartości z egoizmem

W tej grupie, sabotaż poczucia wartości związany jest z przesunięciem tych podtytułowych pojęć. Ludzie nauczeni, że zdrowa świadomość swoich zalet i talentów to pycha, często przejawiają postawę „trzeba siedzieć w kącie, aż cię zobaczą”, itd. Żyją w szponach fałszywej skromności i pruderii, które najczęściej znajdują ujście w jadzie osądu, piętnowania, bigoterii i hipokryzji. Jeśli kompensacja energii nie pójdzie w tym kierunku, to skumuluje się na poczuciu bezwartościowości. Wtedy człowiek odwraca się od energii Życia ku śmierci, nie jest w stanie niczego przyjąć w zdrowy sposób i głodzi się energetycznie. Prowadzi to do sytuacji, w której deprecjonujemy Dar swojego Życia, ignorujemy swoje Dary Duszy i Ziemskie Talenty. Ludzie nauczeni, że egoizm jest zawsze zły, odrzucają koncepcję zdrowego egoizmu. Nie umieją zadbać o zdrową higienę psychiczną, nie stawiają zdrowych granic, lecz pozwalają by sztuczne granice wtórnych praw społecznych dyktowały im nakazy, zakazy, co wypada, co wolno, co się powinno, a co nie. Ponieważ do ślepego posłuszeństwa tresowano ich całe życie. Utożsamiają więc posłuszeństwo z szacunkiem i „byciem dobrym człowiekiem”. Tu znów pojawia się pytanie: jak można być dobrym, krzywdząc siebie i robiąc cokolwiek wbrew sobie, swoim kosztem?      

Zdrowy wzorzec miary poczucia wartości

Umiejętność dostrzegania i doceniania autentycznej wartości jest konieczna, by w zdrowy sposób funkcjonować w życiu oraz dysponować życiową energią i uwagą. Człowiek, który ma problemy z hierarchią wartości i ważności, naraża się na zagubienie, pomieszanie, błędne pojęcie, a przez to podejmuje chybione decyzje i wybory, doznając nie tylko trudu i rozczarowania, lecz także generować może innego rodzaju truciznę emocjonalną. Staje się sfrustrowany i podatny na manipulacje. Bezbronność wynikająca z niewiedzy i braku rozróżnienia co jest jakie, skutkuje postawą „dziecka we mgle” lub wiecznie podejrzliwej i nieufnej ofiary, która we wszystkim dopatruje się podstępu. Naturalne poczucie autentycznej wartości wyposaża nas w pewność, swobodę i zdolność wyboru tego, co z punktu widzenia energii jest działaniem dla Najwyższego Dobra. Zdrowy wzorzec miar i wskaźników autentycznej wartości jest bezcennym darem – drogowskazem przewodnictwa godnego zaufania wspierającym nasz rozwój. Umożliwia zdrowe, trzeźwe, sprawiedliwe i neutralne podejście w percepcji tego co jest.

Istnieje kilka mechanizmów, które regulują swobodny przepływ energii w procesie oceny wartości:

  1. Na szczycie zdrowej hierarchii wartości i ważności jest działanie dla Najwyższego Dobra. Jeśli działasz najczęściej z innego poziomu, sprawdź, co jest Twoją motywacją, świętością, wyznacznikiem – to jest Twoim bogiem, temu właśnie służysz. Więzisz się w wewnętrznym konflikcie, prowadząc do rozpadu zdrowego fundamentu Twojej rzeczywistości, jeśli kierujesz czymś innym niż uniwersalne wartości pojęte w zdrowy sposób. 
  2. Świadomość siebie jako pełnowartościowej istoty, która już taka jest, bo JEST – żyje – została obdarzona Darem Życia, i to już zapewnia przyrodzone prawo do Dobrostanu. Za tym wzorcem idzie:   
  3. Bezinteresowność, bezwarunkowość i bezstronność – umiejętność kochania siebie i innych bo JESTEŚMY, a nie za coś – bo ładnie wyglądasz, bo ktoś jest mądry, charyzmatyczny lub dostrzegasz w nim potencjał, bo poświęcasz się dla innych, ciężko pracujesz, jesteś utalentowany, masz pieniądze, masz dobry charakter, bo się z czymś zgadzasz, itd. W koncepcję bezinteresowności wpisuje się pierwotny obraz idei Bezwarunkowej Miłości, a nawet „kochać bez względu na”. Gdy to pojmiemy, przestajemy zakochiwać się w wyobrażeniach i fascynować potencjałami, a zaczynamy dostrzegać realną osobę bez idealizowania, oraz realne możliwości i uwarunkowania – także w sobie. Wtedy tak naprawdę okazuje się, na ile potrafimy autentycznie obdarzyć mądrą Miłością siebie i innych.
  4. To, co myślą lub mówią inni, nie definiuje Cię jako kompletnej, pełnowartościowej istoty. Stanowi jedynie informację o pewnych Twoich uwarunkowaniach. To, co sami o sobie myślimy również nie definiuje naszej autentycznej istoty, lecz może mieć ogromny wpływ na to, jak zamanifestuje się osobisty potencjał – do czego siebie przeznaczymy. 
  5. Im szybciej otwierasz się na zdrowy i zrównoważony wzorzec poczucia wartości, tym szybciej wyzwalasz się spod wpływów mechanizmów kontroli i manipulacji żerujących na Twoim dążeniu do udowodnienia sobie lub innym swojej wartości, wiarygodności, dobroci, prawości, itd. Im szybciej uzdrowisz się z potrzeby udowadniania czegokolwiek komukolwiek, tym prędzej zaczynasz doświadczać życia wolnego od sztucznej presji, chorych ambicji, szantażu emocjonalnego i pozostałych aspektów, które wikłają ludzki umysł w to, co odciąga od umiejętności życia w harmonii ze swoją autentyczną istotą, która z natury jest Dobrostanem. 
  6. Zastanów się, kto wymyślił normy i normalność? Czym różnią się wtórne normy od pierwotnym Uniwersalnych Praw? Z jakiego powodu zależy Ci, aby wpasować się w sztuczne wzorce i nakazy – szczególnie, jeśli stoją w oporze do naturalnych zasad i wzorców. Na ile jest to intencja z poziomu poczucia siebie jako pełnowartościowej istoty?
  7. Zdrowa Intencja na dawanie – dzielimy się sobą, bo mamy taką ochotę i nas stać na to emocjonalnie, a nie dlatego, że „musimy/ tak trzeba/ wypada”, „to się opłaci”, „ugram swoje”, „trzeba pomóc biednym”, itd. Dzielenie się z poziomu bezinteresowności nie oznacza rozdawnictwa „za darmo” i kosztem siebie, lecz wiąże się ze świadomością, że „stać mnie na to”, by coś dać z siebie TYLKO na energii Radości i ochoty – bez poświęcania się, składania ofiar, wysiłku, oczekiwania, kiedy i w jaki sposób to miałoby wrócić. W tym punkcie pracujemy z postawą roszczeniową, skłonnością do poczucia straty, które wynika z potrzeby ustanawiania własności i iluzji posiadania. Pracujemy również z Akuratnością, by umieć nastawić się na wszystko, co najlepsze od Wszechświata – w zdrowy sposób, czyli bez potrzeby kombinowania, kontrolowania, wymuszania, egzekwowania i dopominania się o to, co nam się należy. Nie stać Cię? – Nie dawaj. W przeciwnym razie podasz komuś truciznę swego osądu, żalu, iluzji, roszczeń, zawiedzionych oczekiwań oraz frustracji. Ta trucizna zatruwa przede wszystkim Ciebie i obniża wartość tego, co z siebie dajesz.  
  8. Autentyczna wartość nie musi być widoczna gołym okiem i namacalna w sposób oczywisty dla analitycznego umysłu. Może być ukryta pod warstwą pozorów. W ten sposób uczymy się, czym różni się Uniwersalna Prawda od cząstkowych prawd, prawdziwe Dobro czy autentyczny sukces od iluzji, kiedy porażka jest złudzeniem, a na głębszym poziomie istnienia jest np. „szczęście w nieszczęściu”.

Podsumowując, mechanizmy sabotujące zdrowe poczucie wartości własnej, innych i tego co jest, służą nauce rozróżnienia. Żyjąc w zniekształconych miarach i wskaźnikach wartości doświadczamy m.in. podatności na iluzję poczucia braku sprawiedliwości, która może nas skłaniać do przywłaszczania sobie prawa do roli sędziego samowolnie wymierzającego sprawiedliwość. Wówczas wchodzimy w kompetencje Sprawiedliwości Wszechświata, co jest mechanizmem ukrytej pychy i ignorancji. 

Poczucie wartości wiąże się bezpośrednio z fundamentami istnienia. Zdrowe wzorce, miary i wskaźniki wartości wspierają w budowie i wzmacnianiu uniwersalnych wartości, dzięki czemu nasz fundament istnienia jest autentyczny i trwały bez względu na zewnętrzne okoliczności, uwarunkowania, dogmaty, opinie, presje, czy uprzedzenia. Bez zdrowych miar i wskaźników trudno nam stanąć w zdrowym, a przez to zachować zrównoważone podejście do tego co jest.    

 
Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest